Opinie
„Bitcoin Era” to platforma reklamowana jako system automatycznego handlu kryptowalutami, który rzekomo generuje spore zyski bez Twojego głębszego zaangażowania. Ale — i to duże ale — nie ma potwierdzonego nadzoru ze strony poważnych instytucji finansowych, nie ma też klarownych danych o firmie, która za tym stoi.
Na przykład: Financial Markets Authority (FMA, Nowa Zelandia) opublikowała oficjalne ostrzeżenie, że Bitcoin Era i powiązane strony mogą być oszustwem — i że warto zachować ostrożność, jeśli ktoś oferuje Ci „Bitcoin Era”.
Również w recenzjach niezależnych serwisów branżowych pojawiają się mocne wątpliwości — Traders Union pisze, że Bitcoin Era:
Jeśli wejdziesz na jedną z wielu stron, które promują Bitcoin Era, to zobaczysz podobny schemat. Pojawiają się obietnice „innowacyjnego systemu”, „zautomatyzowanego robota”, a czasem nawet informacja o „skuteczności sięgającej 85%”. Do tego dorzucane są chwytliwe hasła: wystarczy wpłacić niewielki depozyt (najczęściej 250 dolarów) i pozwolić algorytmowi pracować za Ciebie.
Problem w tym, że im bardziej zagłębisz się w szczegóły, tym więcej znaków zapytania. Strony zwykle nie podają nazwy spółki ani adresu siedziby. Regulacji – brak. Warunki korzystania są lakoniczne, a kontakt z „obsługą klienta” bywa ograniczony do formularza, który równie dobrze może prowadzić donikąd.
W praktyce Bitcoin Era funkcjonuje jak typowy scam: reklama w social mediach → strona z obietnicami → formularz rejestracyjny → telefon od konsultanta, który zachęca do pierwszej wpłaty. Dalej często wchodzą do gry dodatkowe opłaty, presja na kolejne wpłaty i coraz trudniejszy dostęp do własnych środków.
Jeśli wpiszesz w Google „Bitcoin Era opinie”, natychmiast wyskoczy mieszanka tekstów. Z jednej strony są artykuły ostrzegające wprost, że to oszustwo – np. polskie portale kryptowalutowe wskazują brak licencji, niejasne warunki i fałszywe opinie w internecie. Takie publikacje stawiają sprawę jasno: ryzyko utraty pieniędzy jest realne.
Z drugiej strony trafisz na strony, które wyglądają jak recenzje, ale w rzeczywistości pełnią rolę landing pages. Schemat jest podobny – na początku długie wyjaśnienia, że Bitcoin Era „działa”, „warto sprawdzić”, a w tekście co kilka akapitów pojawiają się przyciski zachęcające do rejestracji. To często maskowana afiliacja, która ma zachęcić czytelnika do kliknięcia w link partnerski, a nie do rzetelnej oceny projektu.
Są też portale międzynarodowe, które oznaczają Bitcoin Era jako „niezweryfikowany” lub wręcz umieszczają go w kategorii scamów. Widać wyraźny rozdźwięk: albo ostrzeżenie i analiza czerwonych flag, albo pozornie neutralna recenzja, która pełni rolę marketingu.
Wklejam także komentarz z forum:
Tutaj nie ma już miejsca na domysły czy marketingowe hasła. Oficjalne instytucje finansowe wielokrotnie sygnalizowały, że Bitcoin Era działa w modelu, który ma cechy oszustwa.
Financial Markets Authority (FMA) z Nowej Zelandii już w 2020 roku opublikowała ostrzeżenie, że Bitcoin Era to podmiot budzący wątpliwości i że strona posługuje się fałszywymi artykułami podszywającymi się pod media. Regulator wprost przestrzegł, że inwestorzy mogą stracić pieniądze, jeśli skuszą się na taką ofertę.
Równie stanowcze stanowisko zajmuje ASIC, australijski nadzór finansowy. W swoich komunikatach ostrzega przed robotami do handlu kryptowalutami, które wykorzystują zdjęcia i nazwiska celebrytów – dokładnie taki schemat jest stosowany przez Bitcoin Era. ASIC podkreśla, że są to klasyczne przykłady scamu internetowego, a reklamy w sieci nie mają nic wspólnego z legalnymi rekomendacjami.
Warto też zwrócić uwagę na materiały edukacyjne przygotowywane przez organizacje finansowe i kancelarie prawne, które opisują powtarzający się mechanizm: fałszywe rekomendacje gwiazd, logotypy znanych mediów i nachalna presja na szybki depozyt. Wszystko to ma stworzyć wrażenie wiarygodności, której w rzeczywistości brak.
Bitcoin Era nie sprzedaje Ci w pierwszej kolejności produktu, tylko wizję łatwego zarobku. Wszystko zaczyna się od reklamy – na Facebooku, YouTubie czy w formie pseudo-artykułu przypominającego materiał z dużego portalu informacyjnego. W treści często pojawia się celebryta, który rzekomo „poleca” platformę.
Kliknięcie prowadzi do strony rejestracyjnej. Formularz jest banalny – imię, e-mail, numer telefonu. Chwilę później następuje telefon od konsultanta, najczęściej przedstawiającego się jako „doradca inwestycyjny”. To właśnie w rozmowie telefonicznej zaczyna się prawdziwa presja: musisz wpłacić pierwszy depozyt, żeby „aktywować konto”.
Po przelewie często okazuje się, że pieniądze wcale nie trafiają do robota, tylko do powiązanego brokera offshore. „Doradcy” zaczynają naciskać na kolejne wpłaty, tłumacząc, że bez większego kapitału algorytm nie pokaże pełni swoich możliwości. Na tym etapie pojawiają się też dodatkowe opłaty i „specjalne oferty”, które mają rzekomo podnieść szanse na zysk.
Problemy się zaczynają, gdy chcesz wypłacić środki. Często wymagane są dodatkowe dokumenty, „opłaty odblokowujące” albo zwyczajny brak odpowiedzi ze strony obsługi. Z relacji poszkodowanych wynika, że to najczęstszy punkt, w którym ludzie orientują się, że zostali wciągnięci w schemat bez realnej możliwości odzyskania pieniędzy.
Jeśli trafisz na reklamę czy stronę Bitcoin Era, zwróć uwagę na kilka powtarzających się elementów. To typowe oznaki, że mamy do czynienia z podejrzanym projektem:
Na polskim rynku usługi inwestycyjne mogą świadczyć wyłącznie firmy posiadające licencję Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) lub paszport europejski wydany przez inny organ nadzoru w UE. Bitcoin Era nie figuruje w żadnym z oficjalnych rejestrów. To oznacza, że korzystając z takiej platformy, inwestor nie ma żadnej ochrony – ani w ramach systemu rekompensat, ani w przypadku sporów z firmą.
Dla porównania: regulowani brokerzy działający w Polsce muszą zapewniać przejrzyste warunki współpracy, segregację środków klientów, a także ostrzeżenia o ryzyku. W przypadku Bitcoin Era nie znajdziesz ani informacji o licencji, ani danych spółki, ani podstawowych zabezpieczeń.
W praktyce oznacza to, że jeśli zdecydujesz się tam wpłacić pieniądze, jesteś zdany wyłącznie na dobrą wolę anonimowego operatora. Brak jest procedur odwoławczych, nie ma organu nadzorczego, do którego można by zgłosić skargę. To największa różnica między projektem takim jak Bitcoin Era a brokerem działającym w ramach prawa.
Komentarz zaczyna się tak:
„This is my little story about how I lost 10 k to what I believe to be a scam, every signs points to it being a scam, but I don't want to defame some honorable people in the very slim chance they're legit. As I always say, trust is easily broken.”
Kilka kluczowych punktów:
Kolejna historia:
„After only leaving my name, telephone number and email address, Bitcoin Era called me endlessly several times a day including late Sunday …”
Co z tego wynika:
Wskazówka:
Najgorsze w tego typu projektach jest to, że wiele osób orientuje się dopiero po fakcie. Ale nawet wtedy nie wszystko jest stracone – są kroki, które warto podjąć od razu:
Najważniejsze: nie daj się wciągnąć w spiralę kolejnych opłat. Oszuści specjalnie stosują taktykę „jeszcze jeden przelew i wypłacimy” – to mechanizm, który ma wydusić maksymalnie dużo pieniędzy od ofiary. Sprawdź także nasz artykuł czarna lista brokerów.
To, że Bitcoin Era jest pełne czerwonych flag, nie oznacza, że każda forma inwestowania w krypto to ryzyko oszustwa. W Polsce i w UE dostępne są legalne rozwiązania, które podlegają nadzorowi i dają przynajmniej podstawowy poziom ochrony.
1. Regulowane giełdy kryptowalut
Przykładem takiej giełdy jest eToro, broker regulowany przez CySEC i z szeroką oferą kryptowalut.
61% rachunków inwestorów traci pieniądze, handlując kontraktami CFD z tym dostawcą.
2. Brokerzy CFD z nadzorem w UE
Przykładem takiego brokera jest Pepperstone.
74-89% kont inwestorów traci pieniądze podczas handlu CFD oferowanymi przez tego dostawcę.
3. Produkty giełdowe: ETN/ETP/ETF na kryptowaluty
Szukasz brokera? Sprawdź nasze rekomendacje